Powiem tak... Jeśli istnienie takiego rządu Prrrrawdą by było, to z mojego punktu widzenia byłoby to b. optymistyczne, mimo wszystko. Bo by oznaczało, że ktoś jednak większy kawałek świata potrafił uporządkować i trzyma ten bałagan w kupie. I nawet gdyby to był ktoś mocno paskudny (szataniszta pijący krew dziewic np.), to widziałbym to korzystnym, bo ktoś kto zamiast rządzić pragmatycznie uprawia zło dla zła wcześniej, czy później upadnie (to co potępiamy jako złe jest - po prostu - na dłuższą metę nieskuteczne i szkodliwe na szerszym planie), a pozostawi po sobie, w tym wypadku - nolens volens - podobne dzieło cywilizacyjnego zjednoczenia co Aleksander w świecie zwanym potem hellenistycznym, albo Rzymianie, których państwo - de iure - upadło dopiero pod mieczem (dobra, wszyscy wiemy, że to przenośnia; Bonaparte z mieczem nie ganiał), też stylizującego się a'la Empire, Napoleona.Kordylion pisze:Stworzenie rządu światowego ma swoje konsekwencje.
ps. Nota do ostatniego zdania (z czego link parę razy poprawiany):
"Należy pamiętać, że ciągłość instytucjonalna cesarstwa rzymskiego formalnie nigdy nie została przerwana. W 476 n.e. wódz germański Odoaker uznał się symbolicznie wasalem Zenona, cesarza wschodniego. Przyjęcie godności cesarza rzymskiego najpierw przez Karola Wielkiego w 800 oraz przez Ottona I w 962 należy traktować jako odnowienie realne Cesarstwa Rzymskiego, jednakże na płaszczyźnie ideologiczno-formalnej było to jedynie przekazanie owej godności, nigdy nie zarzuconej, w nowe ręce. Współczesna historiografia uznaje obydwie daty (800, 962) za restauracje cesarstwa, jednak to od tej drugiej rozpoczyna się, trwające aż do 1806 połączenie godności cesarza rzymskiego z tronem niemieckim."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Święte_Cesarstwo_Rzymskie