To ma swoje uzasadnienie (psikanie się po twarzy, czy raczej szyi). Miejsca dobrze ukrwione sprawiają, że zapach staje się bardziej lotny wyczuwalny. Poza tym jest to jedno z niewielu odsłoniętych miejsc na naszym ciele, zapachy raczej powinno się aplikować na skórę, nie ubranie. Poza tym jest to prawie na wysokości nosa innych osób, więc przy bliższym kontakcie dużo lepiej zapach wyczuwają.No-qanek pisze:Zdaje się, że dokonałem wczoraj niewielkiego odkrycia. Otóż zrobiłem taki myk, że na dole szyji (szyji? jak to dziwacznie wygląda) popsikałem się drobno Blackiem Mexxa, zaś w okolicy pępka dałem dużo, w jednym miejscu, MANa Calvina Kleina (czemu tak zrobiłem, mniejsza - w każdym razie wynikła taka nauka, że jeśli koło jedenastej ma się u was niezapowiedzianie zjawić, dajmy na to, Olgierd to możecie sobie odpuścić wszystkie uwodzicielskie zapędy - i tak urżniecie się jak szpadle i legniecie niczym kłody). Interesujące jest to, że zapach Blacka gdzieś się rozmył, za to MAN co chwila dawał o sobie znać i być może jest to krok w stronę pokonania największego wroga całej zapachomancji - smutnego przyzwyczajania się nosa, które sprawia, że nawet najciekawsze zapachy po parudziesięciu sekundach stają się zupełnie niewidzialne.
I tak sobie myślę, że psikanie się po twarzy jest najgłupszą rzeczą jaką można robić, a jakaś inna, bardziej cywilizowana cywilizacja złapałaby się za głowę (czy co tam miałaby w jej miejscu) widząc taką profanację i marnotrastwo.
Poza tym kiepski eksperyment. Słyszałem, że Mexx Black jest bardzo nietrwały, natomiast Klein Man całkiem, całkiem. Sam zresztą piszesz, że Kleina użyłeś dużo więcej.
Skąd więc ta konkluzja?
Jedno mnie tylko przekonuje. Że zapach blisko nosa swoją intensywnością – i tym, że jest przez nas cały czas wyczuwalny – może sparaliżować zmysł powonienia bądź stać się właśnie obojętny dla naszego nosa. Za to zapach z inny części ciała będzie dochodzić do nas tylko czasami, więc co jakiś czas poczujemy powiew.
Ale z tym marnotrawstwem to trochę przesadziłeś.
E. Cytat, bo klontwa.