Za czym tęsknimy, czyli wspominki dla przeraźliwie starych
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Łyżeczki były wytwornie stalowe, pucharki natomiast szklane, w kształcie kielichów, z grubego szkła i we wzorki kwiatowe :)))
Deser na pewno nazywał się Czarno-Biały => często go pożerałam, bo lubiłam czekoladową polewę i to twarde ciacho es-floresowate. Wymoczone w rozmrożonych lodach smakowało bossko!
To był prawdziwy high-life :)))
Deser na pewno nazywał się Czarno-Biały => często go pożerałam, bo lubiłam czekoladową polewę i to twarde ciacho es-floresowate. Wymoczone w rozmrożonych lodach smakowało bossko!
To był prawdziwy high-life :)))
So many wankers - so little time...
- Lahkoona
- Smoczyca
- Posty: 136
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:33
Ambrozja... O Matko z Córką, w kolejce się stało. A w Wawie na Nowym Świecie była lodziarnia pt. Igloo. Tam też się w kolejce stało po waniliowopodobne lody. O ile pamiętam to lody były w kilku smakach, bardzo do siebie podobnych zresztą. Nie ważne lody, ważne dodatki... posypka, poszatkowane na prawie miazgę owoce.
A saturator. Pyszna woda z pysznym soczkiem. Ja wolałam czerwony soczek. Tak, przenośne i stacjonarne saturatory. Stacjonarne posiadały szklaneczki na gustownych łańcuszkach.
Tylko że ja miałam problem z przystosowaniem języka do słowa "saturator". Kiedyś poprosiłam mamę o 2,50 chyba... już dokładnie nie pamiętam. Spytała po co mi pieniądze. Odpowiedziałam, że chcę się napić wody z sokiem. A skąd? (spytała Mama przezornie, wiedząc, że w domu był pełen SYFON oraz mój ulubiony czerwony sok). Myślałam przez chwilę po czym wycedziłam: No wody chcę się napić z REZERWUARU przecież.
Tak się skończyła moja przygoda z saturatorem. Ale za to poznałam nowe słowo :-).
A saturator. Pyszna woda z pysznym soczkiem. Ja wolałam czerwony soczek. Tak, przenośne i stacjonarne saturatory. Stacjonarne posiadały szklaneczki na gustownych łańcuszkach.
Tylko że ja miałam problem z przystosowaniem języka do słowa "saturator". Kiedyś poprosiłam mamę o 2,50 chyba... już dokładnie nie pamiętam. Spytała po co mi pieniądze. Odpowiedziałam, że chcę się napić wody z sokiem. A skąd? (spytała Mama przezornie, wiedząc, że w domu był pełen SYFON oraz mój ulubiony czerwony sok). Myślałam przez chwilę po czym wycedziłam: No wody chcę się napić z REZERWUARU przecież.
Tak się skończyła moja przygoda z saturatorem. Ale za to poznałam nowe słowo :-).
Nie masz wyboru, Sai... (C) by Ja.
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
Była. Zepsowała się, zanim znikła -- baby stały się harde. Ale drzewiej... Dodatki wybierało się spośród iluś wanienek -- brzoskwinie konserwowe, wiśnie, ananas, posypka z czekolady lub kokosa, ew. czarne jagody... Yummm.... A, jeszcze bita śmietana :-)Lahkoona pisze:A w Wawie na Nowym Świecie była lodziarnia pt. Igloo. Tam też się w kolejce stało po waniliowopodobne lody. O ile pamiętam to lody były w kilku smakach, bardzo do siebie podobnych zresztą. Nie ważne lody, ważne dodatki... posypka, poszatkowane na prawie miazgę owoce.
I jeszcze Kuchcik, tak ze 300 m od Igloo w stronę Świętokrzyskiej. Cola niewiele droższa niż w sklepie, można było przesiadywać godzinę nad jedną wuzetką i dwiema Colami i gadać...
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- Coleman
- Wampir
- Posty: 3097
- Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41
Ba! A Hortex na Placu Konstytucji? Prosto stamtad z lodami zawinietymi w folie aluminiowa bieglismy z ojcem jak wariaci do J-ki (taki autobus pospieszny, dzis 520). Upal byl, tlok niemozebny, ale cos tam dowiezlismy. A ten Hortex z kolei zaliczalismy zazwyczaj po drodze ze Skladnicy Harcerskiej kawalek dalej na Marszalkowskiej. Jezdzilismy tam po tory i inne pierdolki do H0 i samoloty do sklejania.Lahkoona pisze:A w Wawie na Nowym Świecie była lodziarnia pt. Igloo.
A zamiast Hortexu jest teraz jakis Jachacy... Odkad sie szyld zmienil noga moja tam nie postala i nie postanie.
You and me, lord. You and me.
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
CSH i plastikowe modele samolotów to osobny rozdział. Było lato, na wakacje się jeszcze nie wyjechało, starzy w pracy, więc rano się biegło zobaczyć, czy nie "rzucili" nowych samolotów -- Airfixa, Matchboxa i Hellera.Coleman pisze:...Skladnicy Harcerskiej kawalek dalej na Marszalkowskiej. Jezdzilismy tam po tory i inne pierdolki do H0 i samoloty do sklejania.
Poza tym CSH zaliczało się przed wakacjami w celu zanabycia "sprzętu turystycznego" -- drelichowej kurtki kangurki, chlebaka lub plecaka itp.
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Ech.... Miastowi.....
Na wsi to było dzieciństwo :)
Latanie AN-2 Agro w czasie oprysków, jazda na kombajnie w czasie żniw, konie w pegerowskiej stadninie, rowery wodne na pegerowskim jeziorze, zawody strażackie, odpusty, turnieje wsi w ramach pegeerów, kólko fotograficzne w MDK, szkoła podstawowa im. Feliksa Dzierżyńskiego* ze wszystkimi tego konsekwencjami, itd....... Życie pełną gębą :D
No i początki mojego ukierunkowania zawodowego, czyli karbid, saletra, siarka z zapałek, pierwszy własnej produkcji proch czarny, pierwsze próby z nitrogliceryną, napalm z mydła, oliwy i benzyny. Telewizyjne Technikum Rolnicze, Pancerni, Kloss, mnóstwo książek z bardzo dobrze zaopatrzonek biblioteki miejskiej, tysiące nalepek od oranżady wykradane przez kolegę z miejscowej rozlewni (do tej pory nie wiem po co one nam były, ale traktowaliśmy je jak skarb), wafelki Prince Polo kupowane w miejscowej Baltonie za złotówki w ramach świadczeń pracowniczych. No i smak "Uśmiechu Prezesa". Kto nie jadł nie zrozumie, kto jadł będzie wiedział.....
Fajnie było by młodym w innym świecie.
*Feliks Dzierżyński - szef CzeKa (dzisiejsze KGB i GRU razem wzięte), którego podobno mamy cenić ponieważ żaden inny Polak nie zabił tylu Rosjan.
Na wsi to było dzieciństwo :)
Latanie AN-2 Agro w czasie oprysków, jazda na kombajnie w czasie żniw, konie w pegerowskiej stadninie, rowery wodne na pegerowskim jeziorze, zawody strażackie, odpusty, turnieje wsi w ramach pegeerów, kólko fotograficzne w MDK, szkoła podstawowa im. Feliksa Dzierżyńskiego* ze wszystkimi tego konsekwencjami, itd....... Życie pełną gębą :D
No i początki mojego ukierunkowania zawodowego, czyli karbid, saletra, siarka z zapałek, pierwszy własnej produkcji proch czarny, pierwsze próby z nitrogliceryną, napalm z mydła, oliwy i benzyny. Telewizyjne Technikum Rolnicze, Pancerni, Kloss, mnóstwo książek z bardzo dobrze zaopatrzonek biblioteki miejskiej, tysiące nalepek od oranżady wykradane przez kolegę z miejscowej rozlewni (do tej pory nie wiem po co one nam były, ale traktowaliśmy je jak skarb), wafelki Prince Polo kupowane w miejscowej Baltonie za złotówki w ramach świadczeń pracowniczych. No i smak "Uśmiechu Prezesa". Kto nie jadł nie zrozumie, kto jadł będzie wiedział.....
Fajnie było by młodym w innym świecie.
*Feliks Dzierżyński - szef CzeKa (dzisiejsze KGB i GRU razem wzięte), którego podobno mamy cenić ponieważ żaden inny Polak nie zabił tylu Rosjan.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
I lotnie w aeroklubie jeleniogórskim. Stare, wytarte latawce, ciężkie jak wór ziemniaków, ale kiedy już uniosły się w powietrze, szybowały majestatycznie opierając się wszelkim próbom sterowania :)))
No, prawie...
To był piękny, młody świat. Ciekawe, co będzie wspominać nowe pokolenie?
No, prawie...
To był piękny, młody świat. Ciekawe, co będzie wspominać nowe pokolenie?
So many wankers - so little time...
Moje dzieciństwo było ciężkie. Byłam 'śliczną cyganeczką' i wszystkie baby się nade mną rozczulały. Prowadziło to do tego, że sterczałam z babcią bądź mamą we wszystkich możliwych kolejkach, bo dla 'ślicznej cyganeczki' zawsze rzucili coś ekstra ;) Na domiar złego już nie jestem nawet cyganeczką ;)
Pamiętam też jak szpanowałam bananem w szkole - jadłam tę jedną sztukę na każdej przerwie ;) I jak z przyjaciółką rozgryzałyśmy z gumą do żucia minki z kredek, żeby guma była kolorowa. Ohydztwo ;) I obowiązkowe mleko w podstawówce. Z kapslem ze sreberka :) I te kolorowe oranżadki... Ech... :)
Pamiętam też jak szpanowałam bananem w szkole - jadłam tę jedną sztukę na każdej przerwie ;) I jak z przyjaciółką rozgryzałyśmy z gumą do żucia minki z kredek, żeby guma była kolorowa. Ohydztwo ;) I obowiązkowe mleko w podstawówce. Z kapslem ze sreberka :) I te kolorowe oranżadki... Ech... :)
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
Ezena, wprawiłaś mnie w doskonały humor:)
Wyjątkowo stara Ezena w wyjątkowo starym wątku:) I czyta to wyjątkowo stara, wyjątkowo pomarszczona nimfa z potężną sklerozją, sztywnym kregosłupem i jednym zębem na przedzie:)))))
Wyjątkowo stara Ezena w wyjątkowo starym wątku:) I czyta to wyjątkowo stara, wyjątkowo pomarszczona nimfa z potężną sklerozją, sztywnym kregosłupem i jednym zębem na przedzie:)))))
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
A ja kiedyś na drugim etapie reformy gospodarczej (kartki na mięso jeszcze były) wlazłem na pagórek, który się zwie Chełm (taka zalesiona kopułka koło Grybowa). Stamtąd zszedłem do wsi Wawrzka. Sklepu niet. No to idę dalej, do wsi Ropa. W pierwszym sklepie jest tylko piwo do picia. Okazuje się n iestety, że ciepłe, i to z najbliższego browaru (spasi Boh, jak mawiają mieszkający trochę dalej na południe Łemkowie). Pomyślałem sobie: no trudno, do centrum wsi jeszcze z kilometr... Napiję się ciepłego, co mi tam. A pani za ladą jedną ręką podaje mi nieoznakowaną butelkę, a drugą wyciąga etykietkę z grubego pliku związanego gumką...kiwaczek pisze: tysiące nalepek od oranżady wykradane przez kolegę z miejscowej rozlewni
Ech, to se nevrati!
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- taki jeden tetrix
- Niezamężny
- Posty: 2048
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16
Alfi, rezykant z ciebie nie lada! Widziałem taki list, napisany rok przed moim urodzeniem - piwożłopy z Gdyni-Orłowa posłali do Komitetu Miejskiego donos na właścicielkę kufloteki, bo niemiłosiernie piwo chrzciła (do instalacji podłączyła szlauch i ciągnęła wodę prosto z kranu) i chłopaków strasznie po tym czyściło...
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54