Polski gotyk

czyli co nam w duszy gra - o muzyce fantastyczniej i fantastyce muzycznej

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Dabliu pisze:I tak gotyk, który ma być "mroczny" z przymrużeniem oka, czasem wręcz na śmieszno, a w każdym razie "burtonowsko", jest przez pseudometalowy pseudogotyk wypaczany w ten sposób, że "mroczność" bierze się na poważnie. Nie tak poważnie, jak być może w black metalu, gdzie poziom powagi i pompatycznej mroczności osiąga iście żałosny i infantylny poziom, ale jednak...
W dużej części black na pewno osiąga poziom śmieszności, zgodzę się. Nawet moja ulubiona blackowa kapela, czyli MayheM, to w większości śmieszno-żałośni ludkowie z dziczy. Aczkolwiek potrafią czynić dobrą muzykę. Wtedy odsiewam ziarno od plew, czyli przestaje mnie interesować imidż i wgłębiam się tylko w same dźwięki. Niestety większość kapeli gothmetalowych nuża się w absurdzie zarówno na poziomie imidżu, jak i muzyki właśnie.
Ja tam najbardziej lubię zimnofalowe gockie pierwociny, czyli Sisters of Mercy, Fields of the Nephillim, Bauhaus, Joy Division, czy polskie Madame, albo Siekiera z czasów "Nowej Aleksandrii"...
O właśnie - Bauhaus i Joy Division, to rzeczywiście dobre kapele.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Coleman
Wampir
Posty: 3097
Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41

Post autor: Coleman »

Rheged pisze:Niestety większość kapeli gothmetalowych nuża się w absurdzie zarówno na poziomie imidżu, jak i muzyki właśnie.
[...]
O właśnie - Bauhaus i Joy Division, to rzeczywiście dobre kapele.
QED
FTSL
You and me, lord. You and me.

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Coleman pisze:QED
A po polskiemu można?
FTSL
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Coleman
Wampir
Posty: 3097
Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41

Post autor: Coleman »

Quod erat demonstrandum - co bylo do dowiedzenia/wykazania.
FTSL
You and me, lord. You and me.

Awatar użytkownika
TssC-23-N
Sepulka
Posty: 89
Rejestracja: śr, 20 sty 2010 21:31

Post autor: TssC-23-N »

Osobiście wolę mówić o "dark independent" niż gotyku w muzyce, choć muzyka gotycka jako taka istnieje. Tylko jedynej słusznej definicji brak. Jedynie słusznych definicji zresztą często brak, ale co do gotyku w muzyce właśnie - zdarza się to trochę częściej. "Stara gwardia" spod znaku nietoperza do gotyku jak najbardziej zalicza nową falę właśnie. Dla młodszych idolką jest Anja O. Jedni i drudzy się nie mylą, a do tego jestem taka heretyczka ja, która gotyk prędzej ujrzałaby w dorobku Republiki czy Maanam i nie rozumie, dlaczego inni nie widzą :p. Zresztą... Nie ma chyba internetowej przystani gotów pozbawionej dywagacji na temat tego, czego w zasadzie słuchają pod jakim szyldem. Dywagacji dość ostrych :-).

Closterkeller - fenomenu grupy nie rozumiem. Wybrane utwory lubię, nawet bardzo. "Legendarność" zespołu - nie przemawia.
Artrosis - jak wyżej, ale lubię jeszcze mniej utworów. Muszę jednak rzec, że koncert w Bolkowie dali bardzo dobry.
Miguel & The Living Dead - nie do końca moje klimaty, ale koncert to świetna zabawa, dla muzyków i publiczności.
Fading Colours - jedna z moich ulubionych grup w ogóle, jedna z ulubionych wokalistek, klimat elektroniczno-mroczno-transowo-żwawy, czyli mój jak najbardziej i, zaiste, szkoda, że nagłośnienie nawaliło w tym roku na ich występie na CP.
Agonised by Love - grupa kontrowersyjna; o ile można się zachwycić studyjnym dorobkiem, skromnym, ale dopieszczonym i przemyślanym, o tyle zespół na żywo... <zasłona litościwego milczenia>. Polecam utwór "Frozen in Me". Styl to w zasadzie darkwave, niestety, na żywo ocierające się o mało nastrojowe umcyk. Zespół supportował m.in Diary of Dreams.
Deathcamp Project - zdecydowanie mój faworyt, profesjonalnie, ciekawie, świeżo, choć na bazie wielkich poprzedników, bez wiochy, czarnych róż i snujących się cieni, za to z powerem i pomysłem na siebie. I nawet problemy z gitarami na koncercie wybaczamy.

Polecam także, stojące blisko tematu: Księżyc - eksperymentalny minimal z nutą folkową i poetycką, Dom Cudów - fuzję trip-hopu, wave i wszystkiego, co się dało połączyć, na płycie "Kiedy Rozum Śpi", wspomniany Daimonion czy wreszcie Torhaus, także dość ciekawą kapelę, grającą w klimatach cold i dark. Z ambient-industrialu, to m.in [haven] czy Sui Generis Umbra, twór straszny i dziwny (pozytywnie). Scena EBM/dark electro prawie się nie rozwinęła. Tworów pod nazwami Bodycall i Etylen można posłuchać, ale jak dla mnie to nie Hocico, niestety.

Trzynastych z Czech kocham i to jest ten kicz, który być musi w takiej muzyce i który ja kupuję w ciemno :-)
"(...)Nada ni nadie podra llevarse lo ke sabes.
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Post autor: BlackHeart »

Jeśli chodzi o Clostera, cóż... Ja tam fenomen tego zespołu rozumiem. Jedni z pierwszych, którzy zabrali się za tworzenie u nas w nurcie gotyckim, toteż konkurencji zbytniej nie mieli. Jak ja ich poznałem (a było to ładnych parę lat temu), polski gotyk ograniczał się do Clostera właśnie, Moonlighta, Artosis i Delighta. Spośród tych czterech natomiast Anka się najlepiej potrafiła sprzedać medialnie, głównie dlatego, że nie za głęboko w samym nurcie gotyckim siedziała oraz ze względu na przeszłość związaną z Jarocinem i Woodstockiem. Inna sprawa, to że teksty Anki mają w sobie ten specyficzny kicz, który jak ulał pasuje (pasował?) do tego, jak subkultura gotycka była w Polsce postrzegana z zewnątrz. Później samo się to to już napędzało i większość ludzi ze środowiska postrzegało gotyk właśnie jako smętne, pseudopoetyckie wycie o nieszczęśliwej miłości.

Minęło trochę lat i scena ruszyła się do przodu. Przyznam, że nie dzięki Closterowi, który przez rzeczone lata się troszkę opierdzielał, a jego fanki musiały, chcąc nie chcąc, się rozwinąć jakoś, albo dać sobie spokój z tą całą subkulturą.

Tak ja to widzę, jeśli chodzi o fenomen Clostera i Anki. Czy lubię ich twórczość? Pomimo, że przed chwilą dość negatywnie się wypowiedziałem o tekstach piosenek, istnieje też Closter, którego lubię. Co prawda, ogranicza się on bodajże do Fin de Siecle i Graphite, ale zawsze. Mam cholerny sentyment do niektórych kawałków, bo kiedyś to smętne wycie o nieszczęśliwej miłości miało dla mnie sporo sensu. Chwała Bogu, już mi przeszło, więc wspominam to wszystko z miłym rozbawieniem.

Natomiast sama Anka, to już osobna bajka. Miałem okazję kilka razy gadać z nią w realu i zrobiła na mnie wrażenie strasznie niedojrzałej osoby. Po pierwsze, pełno w niej pychy, która raczej dorosłej artystce nie przystoi. Kobitka puchnie z dumy, gdy się ją nazywa "królową polskiego gotyku". Po drugie, ja rozumiem, że artysta też człowiek i chce mu się powydurniać, ale u Anki... cóż, bliżej jej chyba do przeciętnej punkówy, niż "królowej gotyku". Takie wrażenia z osobistych spotkań z Anką. A to nie koniec. Bo, niestety, mam jej do zarzucenia więcej. Choćby to, że była posłanką z ramienia znienawidzonego przeze mnie SLD. Czy też to, że w mediach pokazuje się niezadbana (ba! raz nawet pijana). Pamiętam również pewien wyjątkowy koncert, w którym Anka wyszła zalana na scenę, pośpiewała trochę, po czym runęła plackiem, potykając się o jakiś kabel. Publiczność z tyłu nawet nie zauważyła, że coś jest nie tak, bo wokal, jak gdyby nigdy nic, leciał sobie dalej z playbacku. A po koncercie "królowa" krążyła między fanami i żałośnie błagała o papierosy. Taaak, niezapomniane przeżycie, być na takim koncercie. Szczęśliwie dla Clostera, koncert był w małej mieścinie, a publiczność była niewielka, więc fanów stracili niewielu, a całe wydarzenie obrócili w plotkę.

A skoro o koncertach mowa, pamiętam również inną sytuację. Miasta nie pomnę, ale koncert był w plenerze i miał się zacząć o 19:30 i trwać do 22:00. Półtorej godziny dla Clostera i godzina dla trzech supportujących go młodych, gotyckich kapel. Rozpoczęcie nie było planowe, bo Closter się spóźnił pół godziny. Co Anka zarządziła? Otóż zarządziła, żeby jedna z supportujących kapel spadała do domu. Nie muszę chyba mówić, jaki to był cios dla tych ludzi. Ich idole zrobili ich w... wiadomo co. Spytana o swoje zachowanie w jakimś wywiadzie, Anka powiedziała, że to ona jest królową polskiego gotyku i ludzie zebrali się tam, żeby posłuchać właśnie jej. Zaś zespolik, który został tak chamsko potraktowany, naprawdę miał w sobie potencjał. Jak ktoś będzie miał trochę czasu, niech poszpera w necie. Na Strefie MP3 Wirtualnej Polski zalegają jeszcze kawałki pewnej kapeli o nazwie Wishing Well.

Jeszcze jeden mam zarzut do Anki, ale to już raczej zasługa mojej samczej natury. Gdzieś na YouTube zalega fragment jakiego motoryzacyjnego programu, gdzie Anka prezentuje swój samochód. A jest nim (uprzejmie przepraszam za słownictwo, ale inaczej się tego nie da nazwać) upierdolony w błocie, niegdyś srebrny Daewoo Matiz. Jego wnętrze (również w programie przedstawione) prezentuję się jeszcze gorzej, a Anka z dumą opowiada, że po fotelem pasażera ma śmietnik, a komórkę trzyma przywiązaną frotką do nadmuchu powietrza. Pytam więc - co tej kobiecie strzeliło do łba, by pchać się do takiego programu? Co ona chciała pokazać? Że rzeczywiście ci "czarni, w glanach, z długimi kłakami" to banda brudasów? No, kurde, nie wiem po prostu.

Tak więc, o ile jest kilka kawałków, które bardzo lubię, samej Anki wybitnie nie trawię. Jest to osoba, która, w ostatecznym rozrachunku, więcej złego dla subkultury zrobiła, niż dobrego. Dlatego królowej serdecznie życzę odejścia w końcu w stan spoczynku. Bo teraz więcej w jej rządzeniu więcej błazenady, niż królowania.

Dobra, starczy. Żem się rozpisał o tym Closterze...

A obowiązki zawodowe wzywają. Później się jeszcze tu odezwę.

A na razie powiem jeszcze tylko, TeeSko, że...
Scena EBM/dark electro prawie się nie rozwinęła
... będę starał się to zmienić ;) (jak tylko wygrzebię się w długów i nawału obowiązków. Ech...).

Awatar użytkownika
TssC-23-N
Sepulka
Posty: 89
Rejestracja: śr, 20 sty 2010 21:31

Post autor: TssC-23-N »

Tom słusznie po tej Ayrii i Angelspit podejrzewała, że waszmość w tych klimatach zorientowany :-)? Trzymam kciuki. (Sama piszę tylko liryksy, ewentualnie mogłabym powydzierać paszczę, ale z muzyką od kuchni nie mam nic wspólnego i zazdroszczę tym, którzy mają i potrafią.)

Delight? Uh, nie, nie, słyszałam na koncercie, podziękuję za dalsze poznawanie, tym bardziej, że i utwory, które obwąchałam, jakoś mi nie trafiły do serca (i uszu). Za to Moonlight... Hm, niewiele pamiętam z odsłuchań ich numerów, ale nie powiedziałabym, że zespół jest zły, to raczej kwestia mojego nieprzekonania.

Oddzielam muzykę od muzyków, zazwyczaj. Ance czasem brakuje klasy, ale z drugiej strony, prezentuje ona dość zdrowe podejście do całego nurtu (stąd też O.o w reakcji na to, co piszesz, że chciała ukazać gotów jako brudasów) i nie jest jedną z tych nawiedzonych krwiopijców true wyjadaczy. Może te jej wyskoki wynikają właśnie stąd, że chce pokazać siebie jako normalną kobietę, której sława nie zmieniła? Tak czy owak, włazić jej z butami do duszy nie będę, sama artystka obchodzi mnie jako artystka właśnie - a muzyka i teksty Clostera oraz wokal nie zawsze mi pasują (Choć tytułowy numer z "Grahpite", "Scarlet" czy "Czas komety" robią wrażenie).

Darkłejwu też nie mamy, a przydałby się, sądząc po liczbie fanów DoD czy Dioramy.
"(...)Nada ni nadie podra llevarse lo ke sabes.
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Post autor: BlackHeart »

Ciąg dalszy biadolenia :P

Moonlight z tego, co kojarzę padł trupem. Może i dobrze? Cała ta szopka, którą odstawiali, po odejściu gitarzysty była naprawdę niesmaczna. Delight jako tako trawiłem, gdy jeszcze metalu zdarzało mi się słuchać. Choć i tak nie było w tym żadnej magii, a wszystkie ich kawałki sprawiały wrażenie robionych "na jedno kopyto". Nowy Delight zamienił się w jakąś pop-metalową hybrydę, po tym jak podpisali kontrakt z Roadrunner Records, wytwórnią, która o gotyku ma raczej niewielkie pojęcie.

Z Closteropodobnych kapel były chyba jeszcze Batalion d'Amour, Lilith, Via Mystica i Darzamat. Żadnej nie udało się wyjść spod spódnicy Anki i wszystkie albo poległy, albo odgrywają marginalne znaczenie dla polskiej sceny dark independent. W sumie, nic w tym dziwnego. Nikt nie będzie lepszym Closterem od samego Clostera.

Tak odnośnie tego "robienia brudasów". Nie twierdzę, że ona tak specjalnie, z zamysłem i wyrachowaniem... Wcale tak nie uważam. Sądzę, że masz rację, że Anka chcę się od jakiejś ludzkiej strony pokazać, ale program, o którym pisałem wyżej to lekkie przegięcie. Zresztą, odszukałem to to na YouTube. Masz tutaj linka. Krótkie to, więc spokojnie możesz obejrzeć. Zachęcam. I zgadzam się. Ance brak klasy. A jakby nie patrzeć, każdy artysta powinien jej mieć choćby odrobinę.

Wracając do tematu właściwego. Z kapel tutaj nie wymienionych przychodzi mi na myśl jeszcze Agressiva 69, która, jeśli dobrze pamiętam, grała kiedyś na CP. Raczej nie mój typ muzyki, ale posłuchać się da.

A teraz będzie bardziej ogólnikowo, czyli czemu tak źle z tym gotykiem w Polszy. Nie uważam, aby brakowało nam muzyków. Tych mamy, a niektórzy są nawet utalentowani. Problemem jest raczej brak wytwórni, która by się nimi zajęła. Materiał to można nawet samemu w domu poskładać (czego jestem dobitnym przykładem). Natomiast jeśli chodzi o promocję i dystrybucję, potrzebni są profesjonaliści. Tych zaś brak w polskich wytwórniach zajmujących się nurtem gotyckim. Promocja jest znikoma albo żadna, a dystrybucja ogranicza się do stu, czasem kilkuset egzemplarzy na cały kraj. Ciężko się w takich warunkach wybić.

Jasne, można uderzyć do zagranicznych wytwórni, ale dla wielu muzyków bariera językowa będzie nie do przebicia, a na tłumacza po prostu ich nie będzie stać. Druga sprawa to powszechne przekonanie, że z muzyki nie da się wyżyć, a podpisanie kontraktu z zagraniczną wytwórnią będzie się wiązało z konkretnymi zobowiązaniami, jak na przykład wyjazdami z kraju. Wielu ludziom ciężko jest rzucić w cholerę stabilne zatrudnienie dla tak niepewnego gruntu, jakim jest kariera muzyczna. A szkoda, bo czasem warto zaryzykować.

Awatar użytkownika
TssC-23-N
Sepulka
Posty: 89
Rejestracja: śr, 20 sty 2010 21:31

Post autor: TssC-23-N »

Agressivy jako tako nie słuchałam, ale koncert zaliczam do tych niezapomnianych. Właśnie na CePe ich widziałam, do tego lało, jak z cebra, była burza, więc i nastrój stał się odpowiedni... <wzdycha nostalgicznie>.

A ryzyko? No cóż, jak wszędzie, gdzie w grę wchodzi twórczość własna. A co do bariery językowej... 80% polskich wykonawców śpiewa po angielsku tak, że już lepiej by było, gdyby zostali przy mowie ojczystej. Ta się z kolei nie sprzedaje i błędne koło się zamyka.
"(...)Nada ni nadie podra llevarse lo ke sabes.
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Post autor: BlackHeart »

Skoro przy CP jesteśmy, to jest to akurat coś, z czego śmiało możemy być dumni, bo pod tym kątem przebijają nas tylko Niemcy z WGT. Fajnie, że tylu ludzi potrafi się zebrać i oby CP jak najdłużej żyło. Tak, nawet pomimo Behemotha, który się tam przewinie w tym roku.

Awatar użytkownika
TssC-23-N
Sepulka
Posty: 89
Rejestracja: śr, 20 sty 2010 21:31

Post autor: TssC-23-N »

Zdecydowanie się zgadzam i pluję sobie w brodę, że nie starczyło mi kondycji na Front 242. :)
"(...)Nada ni nadie podra llevarse lo ke sabes.
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."

ODPOWIEDZ