Hitokiri pisze:a co jeśli Majowie naprawdę mieli racje? Jeśli naprawdę w 2012 będzie koniec świata?
Tylko dlaczego Majowie nic nie wiedzą o żadnym fizycznym końcu świata? Swoją drogą koniec świata to rozsypanie się planety w pył, a nie rozwalone budynki i pęknięcia w ziemi.
kruk pisze:
Majowie mieli dwa kalendarze: rytualny (tzolk'in) i zwykły (haab).
Pierwszy służył do wyznaczania świąt, za pomocą drugiego zapisywano daty. Ich połączenie dawało okres liczący 52 lata. Jeśli dobrze rozumiem, w 2012 roku oba kalendarze będą wskazywać datę, która kończy jeden taki okres i równocześnie zaczyna następny. No i w sumie to wszystko. Dla Majów dni kończące jakąś epokę, odcinek czasu (rok, dekadę) były feralne, tak jak dla nas 13 dzień miesiąca (naprzykład piątek trzynastego).
Ludzie lubią się bać, no to ktoś zajarzył, że może zrobić świetny interes. Wziął sobie datę z majańskich kalendarzy i skojarzył ją sobie z biblijną apokalipsą. No i gotowy nowy, wspaniały scenariusz filmu katastroficznego.Sami Majowie świat uważali za coś wiecznego, coś co będzie istniało zawsze. W ich mitologii nie występowało pojęcie "końca świata". O ile mi wiadomo. Oni bali się wojen, klęsk żywiołowych, głodu czyli rzeczy "przyziemnych" .
Właśnie występowało jak najbardziej, tyle że "światem" ludy Mezoameryki nazywały pewien odcinek czasu, czyli cykl kalendarzowy (nie pamiętam już jak to jest po majowsku).
Tzolkin to nic innego jak kalendarz powstały po zliczeniu dni przebywania dziecka w kobiecym łonie. A tak w ogóle okres Wielkiego Cyklu ( 13.0.0.0.0 GC, kin 1.872.000, 13 ahau), kończy się nie 21.XII.2012 roku, tylko 28.X.2011... No i oczywiście o dosłownym końcu świata mówią tylko biali - współcześni Majowie drapią się w głowę i nie mają o tym pojęcia.
--------
To i ja napisze coś na temat filmu 2012
SPOILERY PONIŻEJ!!!!
wpis moderatora:ZGC: A zamiast krzyczeć, można użyć kodowania specjalnego dla spoilerów. Patrz Forumokieta.
[md5]Fabuła. Chyba to dzięki niej film zaliczono go kategorii katastroficznych. Jest to nic innego jak krzyżówka "Dnia Zagłady" z "Tytanikiem" (oba filmy uważam za lepsze od 2012), plus dodane do tego komiczne, niepasujące sceny, jakby usunięte z "Indiany Jonesa" czy "Scooby Doo" (epizod z rosyjskim pilotem i startującym samolotem - umrzeć ze śmiechu można). Wszystkie motywy są oklepane. Obawiałam się, że film zdejmie mi sen z powiek na wiele nocy, lecz nie zrobił na mnie dosłownie ŻADNEGO wrażenia. Reżyser za bardzo skupił się na nudnych scenach, np. odblokowaniu śrub Arki kosztem scen ciekawszych, przez co całość wypadła niezbornie. Dialogi strasznie nieprzemyślane, np. wokół się wali i pali, a mały chłopak, zaraz po przebudzeniu się, pyta się byłego ojca, dlaczego nie lubi adoratora matki, Gordona, sugeruje, że powinni się polubić, a Gordon ginie kilka scen potem. Jaki to ma w ogóle wpływ na fabułę? Albo słowa 7. letniej dziewczynki na końcu, że "nie będzie
już robić w pieluchy"... po tym , jak na jej oczach zginęło tysiące ludzi.
Efekty specjalne. No fajne, ale niedopracowane. Np. scena ze startującym samolotem w parku Yellowstonne: wylatuje on z chmary gęstego dymu i pyłu... ale nie ciągnie za sobą ani odrobiny tego dymu i pyłu. Inny bug: palący się... beton.
Logika i wiedza geofizyczna. To już nie katastrofa, to armagedon... Eksplozja superwulkanu (czyt. bomby atomowej) i czyściutkie niebo 27 dni potem? Przemieszczające się masy wody i stojący ląd??? Skoro przemieszcza się cała skorupa ziemska, to woda nie ma prawa zalewać lądów! Skutek wówczas byłby taki, jaki odczuwamy teraz, kiedy glob robi w ciągu sekundy 30 km po orbicie wokółsłonecznej. W filmie padały liczby dot. podwodnych wybuchów, 8-9 stopni Richtera, których skutkiem mogą być najwyżej tsunami zalewające depresje i kilkaset metrów nabrzeży. Dalej: transport słoni na wolnym powietrzu przez mroźne Himalaje, + do tego dodatkowo ujemna temperatura spowodowana wiatrem górskim. No super po prostu. Często na filmach jest problem z zabieraniem ludzi na pokład śmigłowca, bo przeciążona nawet o kilkadziesiąt kg maszyna po prostu nie jest w stanie wystartować. Tutaj użyto chyba
helikopterów CH-47 Chinook, w których różnica między masą własną a użyteczną wynosi
2 tony... no i czymś takim przewożono przez góry 5 tonowego słonia. Skoro słońce zbombardowało Ziemię masami plazmy, to dlaczego nie ma nic o dotkniętej w pierwszej kolejności atmosferze? Gdzie podziały się zorze polarne, cyklony, trąby i huragany?
Ogólnie film mocno przeciętny. Jakieś 2 miesiące temu w TVN leciała "Lawina", ten
film był już 3x lepszy. Ogólnie obejrzeć można, ale nie należy spodziewać się rewelacji.
[/md5]
cytaty 2